Google Translate w praktyce... De persoon die dit onderwerp heeft geplaatst: Grzegorz Gryc
|
Hej
Pytanie praktyczne w kontekście przyzwoitości.
Dostałem spory tekst do korekty z terminem na poniedziałek rano i okazał się w sporej części radosnym i 100% identyfikowalnym efektem "przetłumaczenia" w Google Translate.
Kontakt z biurem jest oczywiście niemożliwy, bo jest sobota.
Czy uważacie, że powinienem uznać zlecenie za niebyłe tzn. w ogóle go nie oddać ze względu na niedotrzymanie warunków umowy i po prostu naruszenie eleme... See more Hej
Pytanie praktyczne w kontekście przyzwoitości.
Dostałem spory tekst do korekty z terminem na poniedziałek rano i okazał się w sporej części radosnym i 100% identyfikowalnym efektem "przetłumaczenia" w Google Translate.
Kontakt z biurem jest oczywiście niemożliwy, bo jest sobota.
Czy uważacie, że powinienem uznać zlecenie za niebyłe tzn. w ogóle go nie oddać ze względu na niedotrzymanie warunków umowy i po prostu naruszenie elementarnych zasad uczciwości przez końcowego klienta, który korektę swojego "tłumaczenia wewnętrznego" zlecił?
Dla biura to się może skończyć utratą sporego klienta, ale naprawdę uważam, że są jakieś granice.
Zdrówkot
GG ▲ Collapse | | |
Ja bym jednak zrobił i w poniedziałek próbował renegocjować stawkę za MT postediting.
PB
Grzegorz Gryc wrote:
Hej
Pytanie praktyczne w kontekście przyzwoitości.
Dostałem spory tekst do korekty z terminem na poniedziałek rano i okazał się w sporej części radosnym i 100% identyfikowalnym efektem "przetłumaczenia" w Google Translate.
Kontakt z biurem jest oczywiście niemożliwy, bo jest sobota.
Czy uważacie, że powinienem uznać zlecenie za niebyłe tzn. w ogóle go nie oddać ze względu na niedotrzymanie warunków umowy i po prostu naruszenie elementarnych zasad uczciwości przez końcowego klienta, który korektę swojego "tłumaczenia wewnętrznego" zlecił?
Dla biura to się może skończyć utratą sporego klienta, ale naprawdę uważam, że są jakieś granice.
Zdrówkot
GG
[Edited at 2012-05-19 11:22 GMT] | | | Moim zdaniem | May 19, 2012 |
Zasadniczo, gdy się już przyjmie zlecenie, to z "dobrodziejstwem inwentarza" trzeba się pogodzić, jednakże w tym przypadku można się powołać na dobrą praktykę w branży, która polega na tym, że jeśli korektor poświęca na korektę danej ilości tekstu znacząco więcej czasu niż w zwykłych przypadkach, to może pracę przerwać i oddać jako nadającą się do tłumaczenia od nowa. I policzyć za czas poświęcony korekcie (a nie za liczbę skorygowanych stron). | | | A nie widziały gały... | May 19, 2012 |
Po nieco zbliżony zdarzeniu dostałem nauczkę, żeby UWAŻNIE przejrzeć zlecenie, zanim je potwierdzę. Są takie biura, które nie podsuną mi takiej niespodzianki, ale w przypadku innych trzeba uważać.
Ja sam, ze względu na swoją obowiązkowość, zrobiłbym to, ale w poniedziałek rano przed odesłaniem jeszcze bym negocjował.
Chyba, że "warunki umowy", o których piszesz, pozwalają to odpuścić | |
|
|
M.A.B. Polen Local time: 22:05 Engels naar Pools + ... Ja bym nie robił | May 19, 2012 |
Masz robić korektę, a nie tłumaczyć na postawie MT. Najpierw zrobić, a potem negocjować cenę, to moim zdaniem zły pomysł. Warto wiedzieć za ile się pracuje zanim się zacznie.
Pozdr.
M | | |
Grzegorz Gryc wrote:
Hej
Pytanie praktyczne w kontekście przyzwoitości.
Dostałem spory tekst do korekty z terminem na poniedziałek rano i okazał się w sporej części radosnym i 100% identyfikowalnym efektem "przetłumaczenia" w Google Translate.
Kontakt z biurem jest oczywiście niemożliwy, bo jest sobota.
Czy uważacie, że powinienem uznać zlecenie za niebyłe tzn. w ogóle go nie oddać ze względu na niedotrzymanie warunków umowy i po prostu naruszenie elementarnych zasad uczciwości przez końcowego klienta, który korektę swojego "tłumaczenia wewnętrznego" zlecił?
Dla biura to się może skończyć utratą sporego klienta, ale naprawdę uważam, że są jakieś granice.
Zdrówkot
GG
A jakie są warunki zlecenia? Jeżeli opłata jest godzinowa to co, właśnie, nas obchodzi? Robimy sobie co należy i fakturujemy za swój czas.
[Edited at 2012-05-19 11:36 GMT] | | | Korekta a tłumaczenie... | May 19, 2012 |
Ja, jeśli czas by pozwolił, odrzuciłbym korektę i przetłumaczył tekst od nowa, ale zaoferował go na zasadzie dobrowolności: jeśli klient potrzebuje tego tłumaczenia na poniedziałek, to tak się składa, że właśnie takowe mam.
Oczywiście, wiąże się to z ryzykiem niepotrzebnej pracy za darmo, co boli, zwłaszcza przy dużych rzeczach, ale alternatywą byłoby pozostawienie klienta na lodzie, czego nie lubię jeszcze bardziej.
W każdym razie starałbym s... See more Ja, jeśli czas by pozwolił, odrzuciłbym korektę i przetłumaczył tekst od nowa, ale zaoferował go na zasadzie dobrowolności: jeśli klient potrzebuje tego tłumaczenia na poniedziałek, to tak się składa, że właśnie takowe mam.
Oczywiście, wiąże się to z ryzykiem niepotrzebnej pracy za darmo, co boli, zwłaszcza przy dużych rzeczach, ale alternatywą byłoby pozostawienie klienta na lodzie, czego nie lubię jeszcze bardziej.
W każdym razie starałbym się unikać sytuacji, w której dostarczam korektę tekstu po GT, niezależnie od tego, jaka byłaby to stawka. Jeśli klient (i/lub biuro!) uznają, że tak można, to będą wrzucać w GT wszystko, co mają do przetłumaczenia, byle tylko oszczędzić parę groszy. ▲ Collapse | | | Grzegorz Gryc Local time: 22:05 Frans naar Pools + ... ONDERWERPSTARTER Idę piec ciasteczka... | May 19, 2012 |
Jabberwock wrote:
Ja, jeśli czas by pozwolił, odrzuciłbym korektę i przetłumaczył tekst od nowa, ale zaoferował go na zasadzie dobrowolności: jeśli klient potrzebuje tego tłumaczenia na poniedziałek, to tak się składa, że właśnie takowe mam.
Nie wiem.
Myślałem nad wyslaniem tekstu po korekcie w pliku zabezpieczonym hasłem o długości rzędu 64 czy 128 znaków, ale tak naprawde tekst jest miejscami tak dołujący, że mi się nie chce nad nim siedzieć.
Zresztą czasowo i tak jest już pewnie niewykonalny, jakbym miał go tłumaczyć od zera, choćby w połowie.
Oczywiście, wiąże się to z ryzykiem niepotrzebnej pracy za darmo, co boli, zwłaszcza przy dużych rzeczach,
Tego tekstu jest za dużo, żeby robić za darmo.
3 czy 5 stron bym jeszcze ścierpiał, ale tego jest za dużo.
ale alternatywą byłoby pozostawienie klienta na lodzie, czego nie lubię jeszcze bardziej.
Mogę sobie spokojnie pozwolić na stratę tego biura, choć ono jest w gruncie rzeczy w porządku.
Natomiast takiego klienta końcowego bym wyrzucił bez ogródek, zwłaszcza jeśli by zaczął podskakiwać.
Niech sobie szuka innych palantów.
Tzn. miałem już w życiu takie sytuacje, ze mi dawali gugle, ale to byli znajomi, którzy "chcieli pomóc", ale po totalnym zjechaniu z góry na dół zrozumieli, przeprosili i zapłacili za tłumaczenie od zera.
W każdym razie starałbym się unikać sytuacji, w której dostarczam korektę tekstu po GT, niezależnie od tego, jaka byłaby to stawka. Jeśli klient (i/lub biuro!) uznają, że tak można, to będą wrzucać w GT wszystko, co mają do przetłumaczenia, byle tylko oszczędzić parę groszy.
I to jest właśnie podstawowa zasada.
Zero tolerancji, podobnie jak dla braku ewidentnych przecinków itp.
Pierniczę.
Idę piec ciasteczka.
Zdrówkot
GG
[Edited at 2012-05-19 15:25 GMT] | |
|
|
Grzegorz Gryc Local time: 22:05 Frans naar Pools + ... ONDERWERPSTARTER Założenie ogólne... | May 19, 2012 |
Lucyna Długołęcka wrote:
Zasadniczo, gdy się już przyjmie zlecenie, to z "dobrodziejstwem inwentarza" trzeba się pogodzić,
Nie jestem przekonany.
Jak Ci ktoś zamiat iPada wyśle dachówkę, to chyba nie jest wykonanie warunków umowy.
Ja się po prostu umówilem na coś innego, niż dostałem...
jednakże w tym przypadku można się powołać na dobrą praktykę w branży, która polega na tym, że jeśli korektor poświęca na korektę danej ilości tekstu znacząco więcej czasu niż w zwykłych przypadkach, to może pracę przerwać i oddać jako nadającą się do tłumaczenia od nowa. I policzyć za czas poświęcony korekcie (a nie za liczbę skorygowanych stron).
Problem jest taki, że zmuszałoby mnie to do negocjowania post factum tzn. z pozycji słabszego.
Tzn. może byśmy oficjalnie zaczęli domyślnie stosować do umów zastrzeżenie, że Google Translate czy podobne przedstawione jako tłumaczenie "ludzkie" po prostu unieważnia umowę?
Zdrówkot
GG | | | trochę to podejrzane | May 19, 2012 |
Grzegorz Gryc wrote:
Dostałem spory tekst do korekty z terminem na poniedziałek rano i okazał się w sporej części radosnym i 100% identyfikowalnym efektem "przetłumaczenia" w Google Translate. Kontakt z biurem jest oczywiście niemożliwy, bo jest sobota.
Nie poprawiałabym. Napisałabym do biura, że jest problem z plikem, że mogę poprawić, ale niestety zajmie to dużo więcej czasu niż "normalna" korekta, o jakiej była mowa. W związku z tym, że to GT nie dam rady dostarczyć pliku na poniedziałek rano i że godzinna stawka za korektę wynosi X. Wysłałabym to na wszystkie możliwe adresy i zostawiłabym wiadomość na sekretarce. Szanujące się biura raczej sprawdzają wiadomości kilkakrotnie w ciągu weekendu. A poza tym bardzo często terminy nie są wcale tak pilne... Ale może to nowa strategia tego biura. Szczerze mówiąc wydaje mi się to trochę podejrzane. | | | Grzegorz Gryc Local time: 22:05 Frans naar Pools + ... ONDERWERPSTARTER
Andrzej Golda wrote:
Po nieco zbliżony zdarzeniu dostałem nauczkę, żeby UWAŻNIE przejrzeć zlecenie, zanim je potwierdzę.
Problem polega na tym, że jak tłumaczysz teksty typu np. portal WWW, to Gugiel jest taki, ze po nim zbytnio nie widać, że to on zrobił, bo to zbyt standardowe teksty.
Imię, nazwisko, adres e-mail, potwierdź hasło itp.
Możesz łatwo "przejechać po przekątnej" i stwierdzić, że wygląda w miarę OK, ale jak zaczynasz prawdziwą korektę, zaczynają się schody.
Czasem nawet przejdziesz ileś tam takich tekstów i uznasz, że tłumacz jest debilem, ale to się jakoś mieści w granicy debilizmu.
Naprawdę.
A potem wreszcie trafiasz na coś, co wyjaśnia wszystko.
Pytanie ile czasu mam poświęcać na sprawdzenie, że sobie ze mnie jaj nie robią.
10-20-30% czasu przewidzianego na zlecenie?
Przecież ekonomicznie to nie ma sensu.
Są takie biura, które nie podsuną mi takiej niespodzianki, ale w przypadku innych trzeba uważać.
Ja sam, ze względu na swoją obowiązkowość, zrobiłbym to, ale w poniedziałek rano przed odesłaniem jeszcze bym negocjował.
Po mojemu biuro tu nie jest naprawdę winne.
Po prostu zaufało klientowi, który okazał się fiutem, ale ktoś w tym biurze skrzynkę pocztową jednak powinien monitorować, żeby w sytuacjach podbramkowych zainterweniować...
Zdecydowanie odmawiam przerzucania całego ryzyka na tłumacza.
Chyba, że "warunki umowy", o których piszesz, pozwalają to odpuścić
Miałem mieć korektę po człowieku,
Nie jest.
Nigdzie w zleceniu nie mam napisane, że to może być tłumaczenie maszynowe.
Dla mnie to jest zerojedynkowe.
Zrówkot
GG | | | Grzegorz Gryc Local time: 22:05 Frans naar Pools + ... ONDERWERPSTARTER Opłata godzinowa... | May 19, 2012 |
Alexander Onishko wrote:
A jakie są warunki zlecenia? Jeżeli opłata jest godzinowa to co, właśnie, nas obchodzi? Robimy sobie co należy i fakturujemy za swój czas.
Gdyby była godzinowa, to bym się nie wkurzał, tylko odpowiednio zafakturował.
Po prostu jest praktyką, że jak jakość tłumaczenia jest przewidywalna, to czas korekty również można jakoś przeliczyć na słowa czy co i ja się z tego powodu ogólnie nie buntuję.
To jest sensowne założenie pod warunkiem, że ta jakość tłumaczenia jest rzeczywiście przewidywalna...
Zdrówkot
GG | |
|
|
Grzegorz Gryc Local time: 22:05 Frans naar Pools + ... ONDERWERPSTARTER
Hej
Skończyło się tak, że:
- późno, bo późno, ale udało mi się skontaktować z biurem przed terminem oddania,
- ustaliliśmy, że jest sygnał stop do chwili kontaktu z klientem,
- klient przyznał, że jest problem,
- termin został przedłużony,
- post factum, na podstawie serii brutalnych zrzutów ekranu itp., została wynegocjowana sensowna ryczałtowa stawka (problem polegał na tym, że część tekstu rzeczywiście poszła przez Googl... See more Hej
Skończyło się tak, że:
- późno, bo późno, ale udało mi się skontaktować z biurem przed terminem oddania,
- ustaliliśmy, że jest sygnał stop do chwili kontaktu z klientem,
- klient przyznał, że jest problem,
- termin został przedłużony,
- post factum, na podstawie serii brutalnych zrzutów ekranu itp., została wynegocjowana sensowna ryczałtowa stawka (problem polegał na tym, że część tekstu rzeczywiście poszła przez Google Translate, ale część została przetłumaczona przez normalnego człowieka, co drastycznie utrudniło rozpoznanie tego, że w ogóle może być problem, a szkoda było czasu na gruntowną analizę wszystkich segmentów).
Ogólnie wszyscy są zadowoleni, a przede wszystkim klient zdał sobie sprawę, że musi bardziej pilnować tzw. "kreatywnych programistów" itp., a odpowiedzialność za teksty nie może być aż tak rozmyta...
Zdrówkot
GG ▲ Collapse | | | To report site rules violations or get help, contact a site moderator: You can also contact site staff by submitting a support request » Google Translate w praktyce... Wordfast Pro | Translation Memory Software for Any Platform
Exclusive discount for ProZ.com users!
Save over 13% when purchasing Wordfast Pro through ProZ.com. Wordfast is the world's #1 provider of platform-independent Translation Memory software. Consistently ranked the most user-friendly and highest value
Buy now! » |
| Pastey | Your smart companion app
Pastey is an innovative desktop application that bridges the gap between human expertise and artificial intelligence. With intuitive keyboard shortcuts, Pastey transforms your source text into AI-powered draft translations.
Find out more » |
|
| | | | X Sign in to your ProZ.com account... | | | | | |